Światło księżyca niezauważalnie przebijało się przez kremowe firanki, które falowały przez ruch powietrza. Nie zmrużyła jeszcze oczu, a nawet nie miała ochoty ich zamknąć. Oparta o jej ramię spała Ida, śmiesznie przy tym chrapiąc. Za każdym razem kiedy na nią patrzyła, w głębi przepełniała ją duma, że się nie poddała, a za razem smutek rozdzierał jej serce. Chciała się cofnąć cztery lata wstecz i nie popełnić jednego z tych rutynowych błędów, a równocześnie cieszyła się z tego jak z mało czego. Jednak przyzwyczaiła się, że los rzuca pod jej nogi najgrubsze kłody, nie przejmując się problemami, które i tak ją już zasypują. Uświadomiła sobie, że mogła tu przyjechać znacznie wcześniej, że niepotrzebowała do tego impulsu, który ją tu przyciągnął. Śmierć rodziców była straszna, była okropna i niesamowicie wpłynęła na jej psychikę, ale ona umiała to ukryć. Było jej łatwiej, bo podnosił ją na duchu fakt, że i tak przez ostatnie cztery lata prawie dla nich nie istniała, a oni dla niej. Przedzierając się przez te wszystkie tragiczne zdarzenia, potrafiła znaleźć drobne pozytywy. Odeszli razem. Pani Ekker, Pan Ekker, którzy byli tak niesamowicie prawdziwym małżeństwem. Można powiedzieć, że każdy kolejny dzień tylko ich bardziej upewniał w tym jak bardzo się kochają. Kiedy się ich oglądało można by przysiąc, że ich miłość jest młoda i świeża. Wbrew pozorom tak nie było. Przez dwadzieścia lat ich miłość dojrzewała, uczyła się różnych rzeczy, nabierała doświadczenia, ale nigdy nie zgasła. Paliła się mocnym, gorącym płomykiem. To było piękne, że są tacy ludzie, którzy bez względu na wiek potrafią się kochać jak na początku. Na samym początku. Livv wiedziała, że to co ich spotkało, to najlepszy z możliwych końców. Gdyby odeszło jedno z nich, drugie by nie wytrzymało i prędzej czy później umarło z tęsknoty, albo miłości, która by obróciła się przeciwko niemu. Ta miłość zaczęła by wyżerać słabe wnętrze.
Po dłuższej chwili Livv Ekker zasnęła, pozostawiając w powietrzu tylko swój cichy, równy oddech. Mała Ida leżała na jej piersi. Była do swojej mamy podobna, można powiedzieć, że były identyczne. Obydwie miały jasne, falowane włosy, a ich oczy były niesamowite duże, a w dodatku mocno niebieskie. Gdyby ktoś nie znał tego, w jaki sposób przechodzi przez życie Livv, odgórnie by założył, że jest dziewczyną podobną do anioła. Nie tylko z wyglądu, ale również z zachowania i charakteru. Niewątpliwie sprawiała takie wrażenie, a to dawało się we znaki w tym, że ludzie ją błędnie odbierali. Niektórzy jej nienawidzili, a inni kochali. Można powiedzieć, że to stanowiło równowagę, jednak nikt nie był do niej neutralnie nastawiony. Jedni wytykali ją palcami, a inni podziwiali za odwagę i siłę, dzięki której się nie poddała i urodziła Idę. Była młoda, ale bez wątpienia dojrzała. Bliscy wiedzieli, że sobie poradzi, a reszta nie dawała jej najmniejszych szans. Przez to zrozumiała jacy ludzie są naprawdę.
Uczmy się śmiać, Livv
,,- Przepraszam - odezwała się roześmiana Emma, która nie do końca zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Nie wiem dlaczego cię to śmieszy, ale mnie ani trochę. Gdybyś nie była kobietą wepchałbym cię na ten stół pełen kieliszków - odparł Thomas, gwałtownie wycierając swoją białą koszulę.
- A więc to zrób - kontynuowała młoda Emma, rozkładając na boki ręce. Spojrzała na niego i wiedziała, że on wcale nie żartuje, a z jego twarzy można było wyczytać tysiąc słów na raz. Wolałaby, żeby ich nie wypowiedział.
- Jeszcze chwila i tak zrobię. Jakbyś nie mogła sobie tego oszczędzić i oblać kogoś innego. Mam zaraz wyjść tam na scenę, żeby coś powiedzieć. I co ja mam zrobić? Powiedzieć, że jakaś roześmiana idiotka oblała mi koszulę czerwonym winem, tak ? - spytał ironicznie, chwytając ją mocno za ramiona.
- Uważaj na słowa - wyszeptała, zaciskając mocniej zęby - i mnie puść - dodała, wyrywając się z jego mocnego uścisku.
- Nie wykrzywiaj tak tej swojej pięknej buźki, to nic nie da uwierz. Wypchnę cię na tą scenę za mnie, nie mam zamiaru się kompromitować - zakończył, odsuwając się trochę od niej. Spoglądali nieśmiało na siebie, trzymając mocno emocje, które za chwile mogły z nich wyfrunąć. Zacisnęła dłonie na swojej błękitnej sukience i schowała oczy za jasnymi lokami.
- Nie no, jest w porządku - po chwili ciszy powiedział, a obydwoje wybuchnęli szczerym, głośnym śmiechem. "
Jako mała dziewczynka kochałaś się uśmiechać. Robiłaś to bez przerwy, pokazując innym jak należy to robić. Można powiedzieć, że byłaś w tym najlepsza. Często ten uśmiech skrywałaś za jasnymi włoskami, które nachodziły na twoją twarz, byłaś nieśmiała, ale z czasem ta nieśmiałość dodała ci jeszcze więcej odwagi. Nie zawsze robiłaś to w odpowiednich momentach, ale właśnie wtedy, kiedy śmiałaś się pozornie niepotrzebnie, ten śmiech sprawiał największe cuda. Zawsze kiedy siedziałam smutna, spoglądając przez szybę, byłaś obok mnie. Mogę powiedzieć, że już twoja obecność dodawała mi niesamowitej mocy i siły, ale to twój śmiech był w stanie rozgrzać moje serce. Nie każdy tak potrafi, ale każdy jest w stanie się tego nauczyć. Niektórzy potrzebują czasu, a innym przychodzi to samo z siebie, a tak właśnie było w twoim przypadku. Z czasem coraz mniej się śmiałaś, ale to sprawiło, że twój śmiech był jeszcze bardziej wartościowy. Wszyscy zauważyli, że dzieje się z tobą niedobrze, trudno było nie zauważyć. Mogę śmiało powiedzieć, że ludzie posmutnieli razem z tobą, a to tylko pokazuje, jak bardzo duży wpływ miało na nich twoje podejście do życia. Rozwesel się Livv. Wiem, że jest ciężko i życie jest trudne, ale kiedy będziesz sobie wmawiać, że jest dobrze, zobaczysz, że z czasem w to naprawdę uwierzysz, a wiara przecież czyni cuda, czyż nie? Ile razy się przekonałaś, że nie warto walczyć z życiem, a najlepszym wyjściem jest się z nim pogodzić i żyć w zgodzie z nim. Nie próbuj z nim rywalizować, bo wiesz, że nie wygrasz, ale staraj się dać mu do zrozumienia, że cokolwiek by się nie stało, ty będziesz szczęśliwa. Doceń to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz