Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 listopada 2016

{3.}

Livv Ekker spała by dłużej, gdyby nie to, że słońce rzucało promienie prosto w jej wrażliwe oczy. Podniosła się szybciej, kiedy zauważyła, że obok niej nie ma córki. Na początku przejęła się tym faktem, ale potem zdała sobie sprawę z tego, że nie mogła nigdzie wyjść i na pewno jest na dole z wujkiem Kennethem. Przeciągnęła się leniwie, przetarła zmęczone oczy i niechętnie usiadła na łóżku, starając się wypatrzyć w walizce to, co chciałaby ubrać. Kucnęła obok niej i zaczęła w niej grzebać bez sensu, uświadamiając sobie, że za chwilę wszystko będzie pomięte. ,,Ach, Livv.." - westchnęła, kiwając śmiesznie głową. Zerknęła dla upewnienia się przez okno, by zrobaczyć, czy na pewno jest ładnie, po czym wystawiła przez nie dłoń. Zadrżała, kiedy chłód dotknął jej ciała, wrzuciła spowrotem spódnicę do walizki i wyciągnęła długie, jeansowe spodnie. Kiedy już się ubrała, wyszła z pokoju, otwierając skrzypiące drzwi i zeszła po schodach do kuchni.
- Witajcie - przywitała radosnym głosem wujka i małą Idę, po czym na ich policzkach złożyła serdeczne pocałunki.
- Wyspałaś się Livv? - spytał się Kenneth, podrzucając na patelni naleśniki.
- Tak, a która jest godzina? - spytała, przeciągając się.
- Za chwilę będzie jedenasta. Jak to jest, że mała Ida wstała trzy godziny przed tobą? - spytał, zabawnie opierając dłonie na biodrach.
- Późno wczoraj zasnęłam - odpowiedziała, spuszczając wzrok na podłogę, a pod nosem nieśmiało się uśmiechnęła.
- Rozumiem. Siadaj, za chwilę będzie gotowe śniadanie, twoja córka bardzo mi pomaga - zmienił temat wuj Stene, głaskając po głowie małą Idę.
- Ona tak zawsze - potwierdziła dziewczyna, puszczając oczko w stronę dziecka. Mała Ida stała niechętnie na nóżkach i kołysała się na boki, a na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Zawsze kiedy się o niej rozmawiało, robiła się zawstydzona, zupełnie jak Livv, kiedy była dzieckiem.
- Co robiliście kiedy spałam? - zapytała po chwili ciszy, opierając głowę na dłoni.
- Byliśmy już na spacerze nawet, a potem zabraliśmy się za robienie śniadanie. Chcieliśmy zdążyć zanim wstaniesz, ale średnio nam to wyszło - odparł pan Stene, poprawiając okulary, które zsunęły mu się po nosie.
- Mogę wam pomóc jeśli chcecie - zaproponowała Livv, zrywając się od stołu.
- Nie trzeba, siedź sobie spokojnie - odpowiedział jeszcze, zanim dziewczyna zdążyła skończyć zdanie.
- Masz wujku jakiś plan na dzisiejszy dzień? - spytała Livv, po chwili przyjemnej ciszy.
- Nie, ale za to mam do ciebie prośbę. Podjechałabyś do domu twoich rodziców i zobaczyła jak tam wszystko wygląda? Dawno tam nie byłem, a teraz jest okazja, by ktoś tam zawitał - zaproponował, nie odrywając skupionego wzroku od kuchenki.
- Nie ma sprawy, jeśli tylko będę mogła pożyczyć klucze - odparła, uśmiechając się zabawnie, odsłaniając delikatne dołki na jej zaróżowionych policzkach.
- Czyli jesteśmy umówieni co do tego - zakończył temat, krzywiąc usta. Dzień był piękny. Delikatny mróz zamalował szronem szyby i obielił trawę. Słońce nieśmiało wznosiło się na horyzoncie, powoli wędrując po niebie. Wszystkie chmury, których można było się dopatrzeć wczoraj, zniknęły, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Drzewa nieśmiało, delikatnie poruszały się na wietrze, wprawiając w drżenie chłodne powietrze.
Po dłuższej chwili na trzech talerzach pojawiły się naleśniki z serem, od których wuj Kenneth był niewątpliwie ekspertem.
- Smacznego - wyszeptała Livv, biorąc na kolana małą Idę.
- Smacznego - powtórzył pan Stene. Dzień zapowiadał się dobrze. Tej nocy, mogłoby się zdawać, że wypłynęły z wnętrza dziewczyny wszystkie smutki i zmartwienia, odizolowała się od swojej szarej codzienności i właśnie taki miała zamiar. Od pewnego czasu miała wrażenie, że wszystko czego się dotknie, ją przerasta i nie daje możliwości na pokonanie przeszkód. Nie dość, że odstraszyła od siebie prawie wszystkie bliskie osoby, to los zdawał się być jeszcze bardziej negatywnie do niej nastawiony. Te wszystkie pozornie błahe elementy sprawiły, że Livv zamieniła się w smutną dziewczynę z niestabilnie rozedrganym wnętrzem.
- Jak zwykle przepyszne. Wujku, jesteś zdaje się ekspertem od naleśników, mówił ci ktoś kiedyś o tym ? - z lekkim żartem w głosie odezwała się Livv.
- Owszem, ale zawsze z twoich ust te słowa trafiają do mnie najbardziej - odparł przyjemnie wuj Stene, po czym poprawił okulary, które delikatnie zsunęły mu się z nosa. Kiedy już zjedli śniadanie, Livv wzięła od wszystkich talerze i umyła je w kuchennym zlewie. ,, Jak dobrze, że tu jesteśmy..” – pomyślała, a chcąc nie chcąc na jej twarzy pojawił się dziecięcy uśmiech.
- Żeby mieć to już za sobą, podjadę do mieszkania rodziców teraz – po dłuższym momencie odezwała się cicho dziewczyna, podpierając dłoń na biodrze.
- Nie ma sprawy – odparł wuj Stene i podał jej pęk kluczy – to te z niebieskim brelokiem – dodał, uśmiechając się sympatycznie
- Dziękuję – zakończyła Livv, po czym odwróciła się na pięcie i myślami już była w pokoju.
- Poczekaj! – zatrzymał ją pan Kenneth – niech Ida zostanie ze mną, nie ma potrzeby chyba, żeby z tobą jechała – dodał, wyciągając w stronę córki dziewczyny dłoń. Livv uśmiechnęła się, pokiwała potwierdzająco głową i popędziła do swojego pokoju.

Uczmy się tęsknić, Livv
,, Emma zerwała ze ściennego kalendarza kolejny dzień, który swobodnie spłynął po białej ścianie, ostatecznie opadając na podłogę. Kolejny, marcowy wieczór. Chociaż okna była zamknięte, wydawało się, że śnieg wpada do pomieszczenia i wiruje gdzieś w roztrzęsionym powietrzu. Dziewczyna spojrzała na dłonie i z przyzwyczajenia policzyła na palcach. Tym razem do trzech. Tak, trzy dni pozostały do powrotu Thomasa. Siedemdziesiąt dwie godziny, cztery tysiące trzysta dwadzieścia minut, dwieście pięćdziesiąt dziewięć tysięcy dwieście sekund. Za dokładnie tyle mężczyzna powinien stanąc w progu ich domu. Lubiła liczyć, to było jej chorym uzależnieniem, ale jej pomagało. Przynajmniej na moment miała czym zająć głowę. Uśmiechnęła się do samej siebie bezsilnie, poprawiając szlafrok, który otulił jej ciało. Myślała coraz częściej o tym co robi, z kim rozmawia, gdzie właśnie jest, co jadł, jak się czuje. Zastanawiała się czy czegoś mu nie brakuje, czy ma wszystko, czy jest szczęśliwy. Co do jednego miała pewność - myślał o niej przynajmniej przez chwilę i zadawał sobie identycznie pytania jeśli chodzi o Emmę. Wiedziała, że to zasługa ich miłości."
Od małego każdy za czymś tęskni. Najpierw te rzeczy z pozoru wydają się błahe, nieważne, ale dla małych dzieci ona są niesamowicie duże i wbrew pozorom istotne - inaczej przecież by nie tęskniły. Z wiekiem tęsknimy być może częściej, mocniej i jedno jest pewne - inaczej. Tęsknota za zabawką, bajką zamienia się w poczucie braku przyjaciół, miłości, aż w końcu braku siebie. Lubiłam widzieć błysk w twoich oczach, kiedy wracałam z pracy, a ty z utęsknieniem na mnie czekałaś przy drzwiach, nerwowo strzelając na palcach. Zawsze wtedy tak szczerze się uśmiechałaś i szeptałaś ,, Tęskniłam mamo ". A co więcej - wiedziałam, że ta tęsknota była prawdziwa. Teraz pewnie tęsknisz inaczej, bardziej uważnie i z mniejszym rozmachem. Ale to dobrze, wiesz? Nie ma sensu zatrzymywać zdjęć, jeśli mają nam tylko psuć humor, wyciskając z oczu niechciane łzy. Każdą tęsknotę czasami warto usprawiedliwić słowami ,, Nie tęsknię za kimś, tylko za sytuacjami jakie przeżyłam z tą osobą. A przecież sytuacje się już takie same nie powtórzą, więc nie mogę tęsknić wiecznie " - tak Livv. Taka prawda, że człowiekowi brakuje dotyku, wypowiedzianych już słów, zdarzeń. Nie da się tęsknić za teraźniejszością, a tym bardziej przyszłością. Człowiekowi brakuje tego co już było, tego, co już się kiedyś wydarzyło. A skoro tęsknimy za przeszłością, to załóżmy, że to po prostu naturalna kolej rzeczy. Nie przyzwyczajajmy się do braku czegokolwiek. Tak będzie prościej.

1 komentarz:

  1. Proszę o poprawę zgłoszenia na katalogu Tęczowe Historie.
    https://katalog-opowiadan-lgbt.blogspot.com/p/zgoszenia.html

    OdpowiedzUsuń